piątek, 1 lipca 2011

28.

dopadł mnie dzisiaj jakiś taki wewnętrzny wściek. nie wiem, czy to kwestia totalnego niewyspania (pomimo położenia się spać o tak zwanej "ludzkiej porze"), czy tego bardzo mokrego drobnego deszczu, czy może po prostu tego, że do tej swojej pracy etatowej jeżdżę jak na skazanie. pewnie wszystko razem, pogłębione nieumiejętnością ogarnięcia kwestii przelewów zagranicznych w kontekście opłat za-nie-wiadomo co. nie jest dla mnie największym problemem to, że są. problemem jest to, że wysyłam jakąś sumę firmie mającej konto w tym samym banku a firma otrzymuje przelew pomniejszony o sumę tej opłaty. mogę im dosłać tą sumę ale przecież ona też pewnie zostanie pomniejszona. i tak w kółko. no to jak mam kurczę sprawić, żeby wszystko się zgadzało i mi i im w papierologii, hm? próbowałam też wczoraj sfotografować tą moją poziomkę odpowiednio umieszczoną w kontekście, żebyście mogły zobaczyć jak maleńka jest naprawdę. kombinowałam ze swoją dłonią. ale albo poziomki nie było przy niej widać, albo miałam dłoń-giganta i jakoś się szybko zniechęciłam. jutro coś wymyślę :)
z rzeczy fajnych: pod koniec przyszłego tygodnia (choć bardziej liczyłabym na początek jeszcze kolejnego) spodziewamy się dostawy nie-włóczek :) bardzo na nią czekam, ale myśl o konieczności kontaktów z kurierami mnie dobija. złe mamy z nimi doświadczenia, oj złe..

1 komentarz:

  1. no ja tez mam taka jakąś nerwę na niewiadomoco, deszczniedeszcz psuje możliwości wyjścia na dwór, dziecka do głowy dostają...ehh

    OdpowiedzUsuń