czwartek, 6 września 2012

66.

w ramach prywaty..

czwartek, 30 sierpnia 2012

65.

ostatnio, ilekroć loguję się na blogu, wpisując login i hasło, na parę chwil zamieram w pełnym niepewności oczekiwaniu.. czy to ten login? czy aby to hasło? a jak wykonam kilka błędnych kombinacji alpejskich to co wtedy? ha, mam za swoje! ;)

nieliczna garstka z Was być może pamięta szalik, który robiłam panu mężowi zamiast czapki uszatki. teraz, wciąż zamiast, padło na sweter ;) który wypatrzyłam na ravelry i który bardzo mi się spodobał - hell's kitchen josh'a bennett'a. oczywiście mimo tego bardzo podobania sweter zupełnie nie przypomina samego siebie, bo bardzo ale to bardzo chciałam go zrobić z malabrigo. ale oczywiście nie miałam z tego malabrigo w tamtym momencie odpowiedniej ilości motków odpowiednich kolorów (bo jak mówi żart: prawdziwy mężczyzna rozróżnia trzy kolory - fajny, pedalski i ch..wy). pierwszą przeszkodę zrobiłam sobie sama w mózgu już na początku, bo mimo iż wszystkie parametry mi się ułożyły pod kątem malabrigo arroyo to i tak z uporem maniaka pokazywałam panu mężowi motki socka. taka tam subtelna różnica ;) otrzeźwiło mnie w trybie natychmiastowym gdy już przewinęłam motki. ale i wtedy oczywiście nic nie mogło pójść jak burza, bo im prostszy jest projekt (nie tylko drutowy) tym więcej mam zawsze do niego pytań, (nad)interpretacji i tym częściej się mylę. pierwsze prucie było w okolicy 40 rzędu pleców, kiedy to przypomniało mi się, jak bardzo nie lubię szyć, więc dlaczego by nie zrobić kadłubka w jednym kawałku? drugie prucie nastąpiło przy pachach, gdy okazało się, że przecież próbki nie wyprałam (na wszelki wypadek odprułam tylko tyle ile zrobiłam z drugiego motka a cały pierwszy zostawiłam. jak znam siebie, był to najlepszy pomysł na jaki wpadłam w ostatnim miesiącu ;)) a ta się poszerzyła o 4 oczka. po zmienieniu drutów na mniejsze o pół numeru i rozpoczęciu swetra w wersji ciut mniejszej było już z górki, ale oczywiście wystarczyło się zapatrzeć na film i zapomnieć zmienić drutów w odpowiednim momencie by zaliczyć małe prucie i źle wyliczyć oczka na dekolt (pan mąż zażyczył sobie serek a dekolt oryginalnie w łódeczkę i wszystko było pięknie do czasu gdy w ostatnim rzędzie nie zorientowałam się, że mam o 4 oczka za dużo i nie mam pomysłu jak się ich sensownie pozbyć) by zaliczyć prucie ciutkę większe. jestem w połowie rękawa.. i już się boję co jeszcze moja ułańska fantazja może tu zadziałać ;)

a tu na-mężowe zdjęcia fragmentu swetra :)





czwartek, 16 sierpnia 2012

64.

półtora tygodnia temu, kiedy jeszcze nie było tego października w sierpniu, a słońce atakowało takim żarem, że rozpływałyśmy się na ulicy szybciej niż zdążyłyśmy na nią porządnie wyjść, dokonałyśmy - oczywiście uprzednio zaproszone - z dziewczynami najazd na zagrodę. zawsze się stresuję idąc w nowe miejsce albo nie znając kogoś taaaak dobrze. no tak mam, tak właśnie. ale.. było cud-nie! rzucałyśmy się na motki, piłyśmy wino, rozmawiałyśmy o sprawach włóczkowych, życiowych i blogowych, znowu rzucałyśmy się na motki ;)

miłego oglądania :)


tego śliwkowo-kruszonkowego ja sama zeżarłam trzy. było słodkie i kwaskowate zarazem, i do dziś mi się po nocach, bo naprawdę pyszne było :)


a tu już inne myszopticowe pyszności, też oczywiście własnoręcznie przygotowane.. :)




a ten niebieski motek myszoptica nawet uprzędła sama..




czwartek, 10 maja 2012

63.

miał być szalik wczoraj, a jest znowu tuż przed snem. ale jest, prawda? :)
wzór: http://www.ravelry.com/patterns/library/herringbone-neck-warmer
włóczka: malabrigo rios arco iris
szalik jest dla mamy, bo bardzo jej się spodobał ten, który robiłam panu mężowi w święta, choć oczywiście miał być duuużo wcześniej. kolor wybrała sobie sama spośród wszystkich motków riosowych jakie tylko miałam i jej przyniosłam :) jedna połowa szalika jest bardziej zielona a druga bardziej różowa - co bardzo dobrze widać na przedostatnim zdjęciu - ale absolutnie nie przeszkadza to ani mamie ani mnie.





środa, 9 maja 2012

62.

"pierwszy raz od ostatniej popełnionej notatki zalogowałam się do bloggera i aż mną trząchnęło. dosłownie: trzą-chnę-ło. gdyż ładny wygląd niestety nie rekompensuje mi intuicyjnego poruszania po koncie. ponieważ jednak, jak się orientuję, nie mam żadnego wpływu na tą sytuację, pozostaje mi tylko pomruczeć pod nosem i wziąć to jakoś na klatę."

napisałam dwa tygodnie temu i sobie poszłam, bo mi się zdania nie kleiły i męczyłam się przeokrutnie. najlepiej pisze mi się, gdy wracając z pracy autobusem przejeżdżam mostem wisłę i rano pod prysznicem, gdy jeszcze jestem pełna snów. układają mi się wtedy w głowie długie akapity pełne błyskotliwych spostrzeżeń, pełnego uroku luzu i fantastycznych zdjęć, po których zostaje wielkie nic, gdy tylko siadam przed komputerem.

przepraszam więc za ciszę i jutro, czyli dzisiaj-gdy-już-się-obudzę ;), wracam ze zdjęciami szalika, który wprawdzie i na facebooku wisi i na ravelry, ale próżna strona mojego JA nie pozwala mi na tym poprzestać :)

wtorek, 21 lutego 2012

61.

drutowo ostatnio nie wyrabiam się jeszcze bardziej niż zwykle. zamiast zebrać się w sobie i robić rzeczy po kolei, do końca, i dopiero potem brać się za następne, skaczę od jednej do drugiej wydłużając czas potrzebny do skończenia projektu w nieskończoność. dosłownie: NIE-SKOŃ-CZO-NOŚĆ. więc kwadraty na kocyki, i mitenki, i komin-owijasek, i sweterek - wszystko tak pięknie leży i czeka.. :/ za to udało mi się przeczytać dwie książki (bo przełom roku niestety fatalny był w moim czytelniczym życiu) - "służące" (o których koleżanka raz wspomniała i tyle wystarczyło, by rzucić się na książkę. książkę polecam, bo czyta się sprawnie a i treściowo jest niezła. film natomiast po uprzedniej lekturze książki wydał mi się.. no zbyt spłycający tematy, ale panu mężowi za to podobał się prawie bardzo) i "czyste sumienie" (mówcie sobie co chcecie, mam do charlaine czystą i silną słabość i tyle, o!).



poza tym obraziłam się trochę na świat..

dwa tygodnie temu zmarła moja babcia.


nigdy nie byłyśmy jakoś szczególnie blisko i przez długi czas wizyty u niej były po prostu traumą. już od wejścia słyszałam, że źle wyglądam, mam złą fryzurę i przytyłam. jeśli chciałam dokładkę przy obiedzie słyszałam, że nie powinnam, bo mam "tendencję do tycia i powinnam uważać", jeśli zaś nie mogłam już czegoś dojeść - "co nie mogę? jak nie mogę to przez nogę i już mogę". jeśli prezent na święta to kilo bananów albo gorzka czekolada. żadnego przytulenia, pogłaskania, powiedzenia że się kocha. w 50% przypadków babcia mówiła do mnie imieniem córki sąsiadki a w 25% imieniem mojej mamy. a byłam jej jedyną wnuczką.
w ostatnich latach jednak babcia zaczęła się kurczyć i przestała ciągle wszystko krytykować. nie, nie, nie otoczyła mnie nagle wielką miłością. ale po prostu przestała-totalnie-krytykować. a w ostatnich dwóch latach zrobiła się.. miła.
kiedy ostatni raz widziałam babcię w święta przypominała mi ptaka. chudziutka, malutka, bardzo krucha i bezbronna. z długimi palcami. przykryta kocykiem. ciesząca się z mojej wizyty ale nie do końca kojarząca kim właściwie jestem. uwięziona całkowicie w świecie, w którym czas zatrzymał się jakoś przed wojną, gdy właśnie została szczęśliwą młodziutką mężatką. w świecie, w którym nie wie gdzie ten jej mąż ukochany zniknął, gdzie odszedł i dlaczego, skoro tak bardzo o nią zabiegał (zmarł w pierwszym roku wojny).

jakoś tak mi bardzo smutno, że odeszła ta krucha starutka pani..

piątek, 3 lutego 2012

..i po rozdawajce przedweekendowej

żeby nie przedłużać.. tam-dam!


eve-jank, wyślij mi proszę swoje namiary na oczyszerokootwarte@interia.pl :)

piątek, 27 stycznia 2012

rozdawajka przedweekendowa

ponieważ właśnie prawie zaczyna się weekend a do nas dojechały nowe włóczki, zapraszam na rozdawajkę :) do wygrania są trzy motki włóczki arwetta classic duńskiej firmy filcolana (włóczkę tą wprowadzimy do sklepu dopiero w ten weekend). każdy z motków ma 210m a w składzie 80% merino superwash i 20% nylonu. kolor: purpura biskupia. włóczki starczy na rękawiczki, skarpetki, szal albo chustę.

co należy zrobić:
umieścić swój komentarz pod tą notką i wrzucić informację o rozdawajce na swoim blogu lub facebooku (poprosimy o dodanie linka w notce, żeby ułatwić nam pracę :)).

zapisywać się można do piątku, 3. lutego, do godziny 12h00.

losowanie motków odbędzie się w ten sam piątek w godzinach mocno wieczornych.

serdecznie zapraszamy do zabawy :)


czwartek, 19 stycznia 2012

60,

któregoś dnia przyszła do nas pani koleżanka i siadając przy stole kuchennym powiedziała: "wiesz co.. zimno się robi, a my wciąż rzeczy mamy po przeprowadzce nierozpakowane. pożyczysz jakiś szalik?". pożyczyłam jej swój śliwkowy komin, który robić zaczęłam tuż po naszej przeprowadzce do siebie i który powstawał głównie podczas oglądania filmów w łóżku (a że wzór okazał się łatwy, przyjemny i wciągający to z rozpędu trzepnęły mi się jeszcze dwa w prezencie (po)świątecznym). pani koleżanka z komina była bardzo zadowolona, więc jej obiecałam, że na urodziny dostanie taki sam tylko w jakimś innym kolorze. oczywiście zdążyły minąć i urodziny i święta a komina jak nie dostała tak nie dostała, bo a to nieskończony, a to nitki nie wszyte, a to nie uprany, a to cośtam jeszcze. komin dotarł do niej dopiero dziś i od razu na miejscu cyknęłam dwie fotki.

wzór: http://www.ravelry.com/patterns/library/cabled-cowl-6
włóczka: drops nepal w kolorze 0612
druty: 5mm ale trochę żałuję, że nie 6mm bo byłby nieco miększy i większy
zużyłam: 6 motków ale w sumie zastanawiałam się czy nie skończyć na 5.
kominem można swobodnie otulić głowę i szyję, bez obawy o to, że będzie gdzieś przewiewało, albo złożyć go na pół i mieć super ciepło w samą szyję :)



z rzeczy innych - po niejednej nitce do kłębka:

(...)"kwadraty z resztek włóczki(...). Jest to projekt charytatywny dla misji w Zambii, na miejscu zostaną one zszyte w kocyki dla maluszków, dzieci i dorosłych - w zależności od potrzeb. Jesli chcecie pomóc podam wytyczne:

Kwadraty powinny mieć 20cm x 20cm
Kwadrat można wydziergać na drutach lub szydełku
Nie ważna jest grubość włóczki ani jej skład (ale warto przypiąć karteczkę z informacją czy to 100% akryl czy też wełna, bawełna czy mieszanki.)
Ważne aby po zamknięciu oczek zostawić ok 100-120cm włóczki na zszycie kocyka

Gotowe kwadraty należy wysłać najlepiej w zwykłej bąbelkowej kopercie tutaj:

St. Luke's Mission Hospital
Mpanshya
P. O. Box 32789 Lusaka
Zambia
Central Africa

Opłata za list zwykły do 500g (zmieści 10-15 kwadratów) to tylko 11,50zł, ale można wysłać nawet po 3-4 kwadraty za zaledwie 3,20zł ;) (...)"

(źródła: http://pyzia-pyziulka.blogspot.com/2011/08/knit-square-na-kocyki-dla-misji-w.html , http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,916,128367072.html
więcej informacji: http://www.knit-a-square.com/ , http://www.facebook.com/Knitasquare )

może macie czas i ochotę zrobić coś dobrego i ciepłego? :)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

59.

z tym moim niepisaniem to już nawet ja sama nie wiem o co chodzi. najpierw byłam nie w sosie, potem byłam zalatana, potem nie miałam weny, a potem już tylko patrzyłam jak mijają kolejne terminy, które sama sobie wyznaczałam na napisanie. kiedy ostatnio wzięłam do łóżka sprzęt z postanowieniem, że nie wyjdę z niego nienapisawszy notki - zasnęłam, a dziś minęła ponad godzina nim dotarłam do logowania. bo przecież tyle innych, ciekawszych, miejsc trzeba w blogosferze odwiedzić, tyle projektów na ravelry przejrzeć, i kwiatki podlać, i kota nakarmić, i miętę zrobić, i jeszcze jeden rządek w mitenkach.. i tak dalej :)
ale jestem, no kurczę, jestem. i bardzo bym chciała znów się nie rozwlec z tym (nie)pisaniem. bo im dłużej się nie pisze, tym dłużej się nie pisze ;) ciężko się wraca i nie wiadomo, od czego zacząć, o czym warto wspominać a co można spokojnie pominąć. wypada się z rytmu.

ponieważ panu mężowi zamarzyła się niedawno czapka, usiadłam i zrobiłam mu szalik :) nie mam serca do czapek, więc nie chcąc wyjść na złą żonę, postanowiłam odwrócić jego uwagę szalikiem. i bardzo jesteśmy z tego zadowoleni; pan mąż - bo szalik strasznie mu się spodobał a w takich szarościach-niebieskościach pan mąż wygląda po prostu świetnie, ja - bo nauczyłam się czegoś nowego, bo dużo miałam z tej robótki satysfakcji (pominę milczeniem fakt, że 20cm pierwszej wersji szalika zostało sprute. spadło mi oczko i nie potrafiłam tego naprawić..), bo odwlekłam czapkę! :) wzór jest czasochłonny i włóczkożerny, ale - o matko - wart tego, jak słowo daję :)

wzór: http://www.ravelry.com/patterns/library/herringbone-neck-warmer
włóczka: malabrigo rios playa



zdjęć naludziowych nie posiadam - zrobiliśmy do nich jedno podejście, ale gwałtowna wymiana zdań nie pozwoliła nam dokończyć. może jeszcze się uda tej zimy?

zrobiłam też podejście do tematu mitenek, ponieważ - mimo iż całkiem sporo osób ma ode mnie mitenki - sama wciąż takowych nie posiadam; ciągle mi ktoś sprzed nosa zwijał niemal gotowe pary. w tym roku już się nie dam jakem tuptup :)
wzór: http://www.ravelry.com/patterns/library/easy-handspun-mitts banalnie prosty więc świetnie podkreślający urodę włóczki :)
włóczka: malabrigo arroyo borrajas